Uczestniczyłem niedawno w niezwykle interesującej konferencji na Uniwersytecie Śląskim o relacjach między biologią a naukami humanistycznymi. Nie będę zdawał z niej relacji, choć usłyszałem wiele niezwykle inspirujących referatów (choć także i takich, które otwierały nóż w kieszeni). Jeden referat bardzo mną poruszył i zmusił do przemyślenia ponownie tego, do czego doszedłem. Wstyd pisać, bo wiem, jak narcystycznie to zabrzmi, ale był to referat, który sam miałem zaszczyt wygłosić (mp3). To dobry przykład na heglowską (czy inspirowaną Heglem) myśl, że tworzymy nie tylko świadomością, ale całą osobowością, i zdarzy się czasem człowiekowi napisać coś, co jest mądrzejsze od niego samego. W zasadzie wszystko, co powiedziałem, wypływa wprost z mojej dotychczasowej pracy, w zamierzeniu miało ją podsumować, a faktycznie ją zasadniczo przeorientowało. W czym rzecz:
Dotychczasowe próby zastosowania teorii biologicznych do materii społecznej (analizuję je szerzej w drugim rozdziale książki Mechanizmy ewolucji religii) opierały się na założeniu, że między oboma ‚królestwami’ (światem natury i społeczeństwa) istnieją pewne fundamentalne izomorfie, które usprawiedliwiają przenoszenie teorii z biologii do socjologii. Spencer oparł się na izomorfii między organizmem a organizacją społeczną (izomorfia systemowa), memetycy (np. W.G.Runciman), między genem a jednostką dziedziczenia kulturowego czy społecznego, Ina Wunn na izomorfii między religiami a gatunkami, ekolodzy organizacji na jeszcze wyższym poziomie (choć posługują się terminologią zaczerpniętą z niższego) – relacji między gatunkami i między organizacjami. Zakorzeniają więc teorię społeczną na pewnym poziomie rzeczywistości. W książce stawiam im zarzut, że, po pierwsze, traktują te poziomy jako istniejące samoistnie, tymczasem nie da się zrozumieć tego, co się dzieje na każdym z nich, bez uwzględnienia kontekstu, jakim są pozostałe poziomy. Tak jak geny nie istnieją (w sensie działania) poza organizmami, tak organizmy nie istnieją poza populacjami składającymi się na gatunek. Poszczególne poziomy rzeczywistości biologicznej nie są emergentne, ale określają się wzajemnie w fundamentalny sposób. Po drugie, choć również w rzeczywistości społecznej występują określone poziomy rzeczywistości, to jednak nie są one dokładnie równoległe do tych, składających się na rzeczywistość biologiczną. Dla przykładu religie, jako twory zorganizowane są izomorficzne nie tylko z gatunkami (jak zakładała Ina Wunn), ale też z organizmami. Uważałem, że mimo wszystko izomorfie te stanowią podstawę pod przeniesienie darwinizmu na grunt socjologii, choć musi to być darwinizm mocno zmodyfikowany, uwzględniający wspomniane nakładanie się izomorfii. (czytaj dalej…)
(967)