Pęczniejący katalog z nieprzeczytanymi e-bookami, mnóstwem artykułów ściągniętych z EBSCO nie mogły dłużej czekać. A jednocześnie myśl o spędzeniu kilkudziesięciu (oby tylko) godzin przed ekranem albo zadrukowaniu wielu, wielu ryz papieru nie nastrajała pogodnie. Tak więc z tych trzech względów: naukowych, zdrowotnych i ekologicznych zdecydowałem się nabyć czytnik e-booków. Ostatecznie wybór padł na produkt Amazona – Kindle. Kilka rzeczy zadecydowały o tym wyborze: po pierwsze wolałem urządzenie z ekranem opartym na e-papierze a nie LCD. E-papier zjada dużo mniej prądu, nie męczy wzroku i zasadniczo bardziej przypomina normalny papier. Po drugie, zależało mi na możliwości robienia notatek. Zwykle czytając książkę czy artykuł dużo zakreślam a na marginesach piszę. Przepisywanie tego później to dodatkowa robota, którą miło byłoby sobie oszczędzić. Ale jak wprowadzać notatki? jestem przywiązany do klawiatury i to takiej fizycznej, z przyciskami. Nie wyobrażałem sobie stukać rylcem po ekranie, ani nie wierzę, by jakiś program rozpoznał me pismo odręczne. Ostatni choć nie najmniej istotny wzgląd: cena. Jak się zorientowałem Kindle razem z przesyłką jest tańszy, niż cokolwiek na polskim rynku. Nabyłem Kindle 3 z Wi-fi. Dostępna jest też wersja z 3G (ogólnoświatowym darmowym dostępem do Internetu) – jednak uznałem (i okazało się, że miałem rację), że nie jest to urządzenie do surfowania po sieci. Dostępna jest też wersja DX z większym ekranem, dysponuje jednak starszym systemem operacyjnym, z gorszą obsługą plików pdf. (czytaj dalej…)
(379)