Napisałem, iż moim zdaniem największym przekleństwem memetyki jest to, iż została wymyślona przez Richarda Dawkinsa. Chyba tak ostry sąd wymaga pewnego wytłumaczenia. Problem w tym, co memetyka odziedziczyła po swym (memetycznym) ojcu.
Po pierwsze, to koncepcja replikatora. Po drugie, to koncepcja samolubnego replikatora.
Replikator, czyli byt posiadający zdolność wytwarzania (zwykle wiernych) własnych kopii. Niewątpliwie gen można do tej grupy zaliczyć. Ale czy można to powiedzieć o "jednostce dziedziczenia kulturowego"? Mówi się, że gen, to jednostka informacji. Ale ta jednostka jest zapisana w postaci sekwencji związków chemicznych na materialnej cząsteczce DNA. To ten materialny DNA może się kopiować dzięki właściwościom chemicznym składających się na niego zasad. A zatem w zasadzie "gen" – czyli informacja – sam siebie nie kopiuje. Memetycy zdają się przeskakiwać nad tym problemem do porządku dziennego. Ale to jednocześnie skłania ich do skupiania się na przykładach memów, które zdają się posiadać taką właściwość. Tym samym idą pod prąd całej tradycji socjologii wiedzy, która, paradoksalnie, bliższa jest tu genetyce. Od Hegla bowiem i jego "chytrości Ducha", przez Mistrzów podejrzeń z Karolem Marksem po Maxa Schelera i jego bezsilnego Ducha, wskazywała, iż idea sama w sobie nie ma żadnej mocy, że może przetrwać jedynie wtedy, gdy sprzymierzy się z konkretnymi ludzkimi potrzebami. Memetycy natomiast najczęściej w samym memie szukają przyczyn jego popularności, skupiają się na trikach i podstępach, a na pytanie dlaczego ludzie im ulegają mają mgliste odpowiedzi w rodzaju "podatności ludzkiego umysłu". (czytaj dalej…)
(6844)