Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Socjologicznego opublikował 29 września br. (w imieniu nie tylko swoim, ale całego „środowiska socjologicznego”) „stanowisko w sprawie uchodźców”. Czytelnik nie znajdzie w nim jednak rzetelnej naukowej analizy aktualnego problemu, choć mógłby się tego spodziewać po stowarzyszeniu, bądź co bądź naukowym. Stanowisko to jest smutnym świadectwem, że klasyczny Weberowski paradygmat zalecający oddzielenie wartościowania i osobistych poglądów politycznych od nauki okazuje się nie przystawać do burzliwych czasów, w jakich przyszło nam żyć. Rzeczywistość domaga się zajmowania stanowiska już teraz, tymczasem, jak zauważył Hegel, „sowa Minerwy wylatuje [dopiero] o zmierzchu”. Zrozumiałe jest, że socjologowie nie zdążyli przeprowadzić gruntownych ani nawet jakichkolwiek badań nad obecną falą migracji. Nie jest zrozumiałe natomiast, dlaczego mimo to zabierają głos w majestacie nauki. Nie odwołują się nawet do tej wiedzy, którą już mamy dzięki organizacjom pozarządowym, urzędom czy instytucjom międzynarodowym (ONZ, Frontex). Pewnej wiedzy (zgoda, nie najlepszej, ale lepszej niż żadna) dostarczyć by mógł zarówno poszerzony przegląd prasy zagranicznej, jak i amatorskich relacji dokumentujących obecną falę migracyjną. Zamiast tego otrzymujemy pouczenie w tonie kazania, które zresztą narusza moim zdaniem Kodeks Etyki Socjologa (p. 39, 40, 44). Szkodliwość tego oświadczenia dla samego środowiska socjologicznego to jednak osobny temat, nad którym nie chcę się tu rozwodzić. (czytaj dalej…)
(1250)