Ten post przeczytano już3576razy.
Książka Rodneya Starka „The Rise of Christianity” ukazała się już 13 lat temu, jednak dopiero niedawno do niej dotarłem. Postanowiłem przedstawić tu kilka zawartych w niej tez wraz z własnymi do nich uwagami.
Autora nie trzeba przedstawiać socjologom religii. Na rynku księgarskim znajduje się jedna z najważniejszych jego prac, napisana wspólnie z Williamem S. Bainbridgem Teoria religii.
Stark nie jest specjalistą w dziedzinie historii starożytnego chrześcijaństwa, co pozwala mu spojrzeć na problemy trapiące historyków z zupełnie odmiennej, świeżej perspektywy, choć jednocześnie naraża na pewne uproszczenia. Nie wchodzi on jednak po prostu na ich terytorium, nie zaczyna uprawiać typowych badań religioznawczo-biblijnych, raczej podejmuje ich wybrane problemy i pokazuje, co może wyniknąć, gdy zastosować do nich wiedzę, którą nagromadziła socjologia religii.
Pierwszym takim problemem jest ilościowy rozwój chrześcijaństwa od swych początków, który umożliwił zapanowanie nowej religii w świecie śródziemnomorskim.
W ciągu niespełna 300 lat (od ok.33 roku do 313) chrześcijaństwo z niewielkiej grupki wyznawców stało się religią dominującą. Dla wielu wzrost ten jawi się jako gwałtowny i tryumfalny pochód, a jego tempo samo w sobie dowodzi niemal nadprzyrodzonej asystencji nad Kościołem.
Badacz napotyka tu na olbrzymie problemy wynikające z braku źródeł kwantytatywnych. Oczywiście należy zachować tu daleko posuniętą ostrożność. Dla przykładu, gdyby ktoś przyjął za dobrą monetę to, co podają na temat liczebności gminy Dzieje Apostolskie (120 na początku Dz 1,14-15, 5000 potem 4,4, a pod koniec relacjonowanego okresu Dz 21,20 mowa o wielu tysiącach tych, którzy uwierzyli) trzeba by przyjąć, że Jerozolima była pierwszym chrześcijańskim miastem, jej populację szacuje się na nie więcej niż 20 tys. mieszkańców. Na podstawie różnych poszlak i danych pośrednich można było oszacować przybliżony stan liczebny w różnych miejscach i okresach.
Stark zestawiając te dane rekonstruuje ilościowy wzrost chrześcijaństwa, dochodząc do następujących ustaleń: przyjmując za liczebność startową 1000 osób w roku 40 szacuje, że tempo wzrostu było stałe i wynosiło 40% na dekadę. Daje to następujący wzrost (Stark 7):
Rok | Liczba chrześcijan | Procent populacji |
40 | 1,000 | 0,0017 |
50 | 1,400 | 0,0023 |
100 | 7,530 | 0,0126 |
150 | 40,496 | 0,07 |
200 | 217,795 | 0,36 |
250 | 1,171,356 | 1,9 |
300 | 6,299,832 | 10,5 |
350 | 33,882,008 | 56,5 |
Tabela ta podaje oczywiście liczebność przewidywaną na podstawie tych dwóch założeń (1000 osób i 40% /10 lat). Okazuje się jednak, że dane te dobrze pokrywają się z tymi kawałkami układanki, które odsłania przed nami historia i archeologia badająca poszczególne okresy i miejsca. Przewidywany na podstawie tych obliczeń gwałtowny wzrost liczebności pokrywa się w warstwach archeologicznych ze zmianą miejsc kultu. Wcześniej chrześcijanie spotykali się w domach prywatnych, dopiero w połowie trzeciego stulecia przestały one wystarczać (8). Krzywa Starka zbiega się z szacunkami różnych historyków, co utwierdza go w przekonaniu, o trafności tych wyliczeń. Co istotne, 40% na dekadę jest bardzo bliskie tempu wzrostu dla współczesnych nowych ruchów religijnych – np. dla mormonów w USA, którzy rozwijali się w tempie 43%/dekadę.
Zauważmy, że w momencie wszycia pierwszy ogólnopaństwowych prześladowań za Decjusza chrześcijaństwo stanowiło niecałe 2% populacji Imperium. W momencie zmiany polityki na tolerancyjną (edykt Galeriusza 311 r.) musieli stanowić ledwie kilkanaście procent. Wszystko to mieści się w ramach krzywej wiodącej od założonej liczby początkowej do szacowanej końcowej z przyrostem 40% na dekadę.
Wniosek jest jasny: rozwój chrześcijaństwa nie miał w sobie niczego cudownego, przebiegał w przewidywanym tempie. Rozwój religii nie jest jednak po prostu sprawą arytmetyki. Nie rozprzestrzenia się ona bez ograniczeń, ale dąży do wypełnienia wolnej niszy. Również chrześcijaństwo, choć rozwijało się spontanicznie do pewnego stopnia to do ogarnięcia całości społeczeństwa ten impet nie wystarczył, konieczne było zastosowanie represji w stosunku do wyznawców dawnych religii. Stark nie podąża tym tropem zaznaczając jedynie, iż krzywa ta dąży do pewnej asymptoty.
Autor odnosi następnie do chrześcijaństwa wypracowaną przez socjologów religii badających nowe ruchy religijne teorię konwersji, a ściślej jedną z licznych teorii, wypracowaną przez Starka wspólnie z Loflandem (jej omówienie można znaleźć na mojej stronie: http://socrel.edu.pl/?menu=starklofland). Zgodnie z nią, nowe religie rekrutują nowych członków spośród ludzi niezaangażowanych religijnie, bądź zaangażowanych słabo i zachodzi zasadniczo wówczas, gdy daną jednostkę wiążą ściślejsze więzi z osobami, które są członkami nowej grupy, niż z innymi. Oznacza to, że konwersja, jak paradoksalnie by to nie brzmiało, jest aktem konformizmu. Nowe idee religijne rozprzestrzeniają się zatem po kanałach, jakimi są istniejące więzi społeczne, konwersja polega więc na przyjęciu poglądów swoich krewnych, sąsiadów, przy braku równie silnych więzi z osobami posiadającymi odmienne, konwencjonalne poglądu. Koncepcja ta, zdaniem Starka, stosuje się również do wczesnego chrześcijaństwa. Najskuteczniejszymi środkami rekrutowania nowych członków kościoła były więzi małżeństwa, rodziny, lojalności w stosunku do członków domostwa (20). Taki mechanizm dotyczy naturalnie jedynie takich grup, które stanowią „otwarte sieci”. Naturalnie struktura starożytnej rodziny, jak wytykali Starkowi krytycy, znacznie różni się od współczesnych, jak powiadają, obejmowały one nie tylko rodzinę i przyjaciół, ale też „domowych niewolników, wyzwoleńców, rezydentów, nauczycieli, trenerów gimnastycznych i podróżnych” (21) do czego dochodzi ta okoliczność, że życie wówczas toczyło się w znacznie większym stopniu publicznie. Wypada się zgodzić ze Starkiem, że okoliczności te nie podważają samego mechanizmu, wydaje się, ze wręcz przeciwnie, choć zakłada jeszcze jedną okoliczność. Skoro życie miało bardziej publiczny charakter, oznacza to, że otoczenie społeczne wykazywało znacznie większą wyrozumiałość w stosunku do nowych religii niż przedstawia to potoczny mit katakumbowych chrześcijan.
(576)
Konwersja i wzrost chrześcijaństwa,