Rola męczenników w sukcesie chrześcijaństwa
Ten post przeczytano już5251razy.
Zasadniczo dopiero w ostatnich rozdziałach swej książki Stark stosuje do wczesnego chrześcijaństwa teorię religii opracowaną wspólnie z Beinbridge'm, a bazującą na paradygmacie racjonalnego wyboru. Temat rzeczywiście stanowi wyzwanie dla takiego podejścia, cóż bowiem bardziej na pierwszy rzut oka irracjonalnego jak pragnienie śmierci. Stark nie zgadza się na to, by kwestię chrześcijańskich męczenników zbyć etykietą irracjonalności (czy psychopatologii z masochizmem włącznie) i stara się wykazać sens w ich postępowaniu.
Po pierwsze więc, odwaga chrześcijan wobec śmierci robiła duże wrażenie na poganach. Ale przede wszystkim – i tę tezę stara się udowodnić – to właśnie ofiara i społeczne napiętnowanie stanowiły o dynamizmie chrześcijaństwa, gdyż pozwoliły utworzyć silną organizacją skupiającą wysoce zaangażowanych członków.
Zasadniczym problemem jest jednak kwestia – w jakim sensie religia w ogóle może być uznana za racjonalną. Otóż koncepcja racjonalnego wyboru zakłada, że ludzie poszukują nagród, istnieje jednak grupa nagród o najwyższej możliwej wartości, których większość ludzi pragnie, które jednak są bardzo trudno osiągalne, jeśli w ogóle. I tu zbliżamy się do religii: są „nagrody”, których osiągnięcie jest w ogóle trudne czy niemożliwe do zweryfikowania, które są tak wartościowe, że przekraczają możliwość osiągnięcia istot ludzkich. Takie nagrody wymagają nadprzyrodzonych partnerów wymiany – tylko oni bowiem mogliby je zapewnić. Oczywiście ich osiągnięcie wymaga spełnienia pewnych warunków. Taką nagrodą może być życie wieczne – coś z definicji niemożliwego dla zwyczajnych śmiertelników, ale gdy założymy relację wymiany z odpowiednio potężnym Bogiem – staje się to możliwe. Oczywiście, po poniesieniu znacznych kosztów, choćby świętobliwym życiu, czy – jak w przypadku innego systemu zabiegającego o inną nagrodę – oświecenie – po tysiącach godzin spędzonych na medytacji. Oczywiście w rezultacie nie otrzymujemy po prostu nieśmiertelności, ale obietnicę jej uzyskania po śmierci. Takie obietnice nagród, które trudno lub niemożliwe jest zweryfikować nazywają kompensatorami. Kompensatory o nadprzyrodzonej proweniencji stanowią rdzeń religii. Kompensatory są traktowane – zdaniem tych teoretyków – tak samo racjonalnie, jak realne nagrody.
Kluczowa będzie zatem ocena trzech czynników – wartości obiecywanej nagrody, kosztów, jakie trzeba ponieść w celu jej uzyskania, (jak dotąd identycznie z normalnymi nagrodami) oraz wiarygodności tych, którzy nam ten kompensator ofiarowują. Wszystko to oceniamy w oparciu o dostępne nam akurat informacje (racjonalność nie wymaga wszechwiedzy). Wartość obiecywanej nagrody będzie się różnić w zależności od jednostek, gdyż każdy ma nieco inne preferencje dotyczące religii (czy „gust religijny”).
Stark odrzuca tezę, że takie podejście wyklucza szereg działań nieegoistycznych czy hedonistycznych – działania te wynikają z innej preferencji wartości. Altruiści – innymi słowy – czerpią również nagrody ze swego altruizmu, choć innego zupełnie rodzaju. Nagrodą taką może być zaspokojenie potrzeby bycia szanowanym, albo nawet bycia altruistą. (167-171)
Jednak z każdym wyborem wiążą się nie tylko bezpośrednie koszty, ale także ryzyko, iż nagrody się nie otrzyma. Stąd poszukują jak najpełniejszej informacji o nagrodzie czy kompensatorze. Problem ten jest szczególnie istotny w przypadku kompensatorów religijnych, których wartości nie można z pewnością poznać w tym świecie. Aby wyjaśnić, jak szacowana jest wartość religijnych kompensatorów wprowadza – swoim zwyczajem dość patetycznie – pięć, dość oczywistych założeń. Po pierwsze więc, ludzie szacują wartość kompensatorów religijnych w trakcie społecznych interakcji i wymian, a zatem przewagę będą mieć te kompensatory, które są wytwarzane i propagowane społecznie, a nie indywidualnie. Z tego punktu widzenia właśnie religia prywatna jest irracjonalna – pozbawiona jest społecznego uwiarygodnienia. Dlatego religie są niemal zawsze fenomenem społecznym.
Religie zyskują na wiarygodności, gdy potrafią przedstawić wiarygodne dowody, że uczestnictwo w nich dostarcza dotykalnych korzyści po świecku niewytłumaczalnych. Stąd tak niezwykła rola „świadectw” mówiących o niezwykłych i „cudownych” wydarzeniach jakie spotkały dzięki zaangażowaniu w religię. (Do tego oczywiście dochodzą korzyści jakie ze składania świadectwa odnosi świadczący polegające na wzmocnieniu jego doświadczenia wewnętrznego odnowienia).
Same świadectwa również są oceniane – bardziej wartościowe są te, które pochodzą z zaufanego źródła, gdy ich wygłoszenie jest kosztowne, wymaga pewnego poświęcenia, a przynajmniej, gdy wygłaszający nie otrzymuje za nie żadnego materialnego wynagrodzenia. Skrajnym rozwinięciem tej logiki jest asceza a najskrajniejszym męczeństwo. Poświęcenie własnego życia dla religii oznacza przypisanie jej największej wyobrażalnej wartości.
Oczywiście tego rodzaju świadectwa nie dowodzą niczego, ale przekonują, a przynajmniej wywierają wrażenie.
A jednak każda organizacja religijna musi rozwiązać jeszcze inny problem, mianowicie free-riderów, którzy wstępują do organizacji czerpiąc z tego wyłącznie korzyści, ale samemu z siebie niczego nie ofiarowując. Ich obecność zawsze demoralizuje. Rozwiązaniem tego problemu mogą być – paradoksalnie – koszty związane z uczestnictwem w organizacji. Organizacja, która znajduje się w stanie wysokiego napięcia z otoczeniem, która jest społecznie napiętnowana, a nawet którą spotykają faktyczne wrogie działania ze strony otoczenia, taka organizacja nie przyciąga „wyzyskiwaczy”. Drugą korzyścią, jaką grupa z takiego konfliktu odnosi jest wzmożenie zaangażowania członków. Dzięki temu grupy takie są w stanie więcej dać swoim członkom, wliczając w to korzyści materialne, społeczne i religijne.
Tak czy inaczej, Stark przekonuje, że wnikliwsza analiza wykazuje, iż członkowie „najbardziej wymagających grup religijnych posiadają istotne powody by wierzyć, że ich informacje na temat kompensatorów są wystarczające i stąd ich zachowanie spełnia założenia racjonalnego wyboru.
W oparciu o te założenia Stark przystępuje do analizy wczesnego chrześcijaństwa. Przede wszystkim koszty uczestnictwa w grupie są większe już choćby dlatego, że chrześcijan obowiązywało znacznie więcej zakazów oraz nakazów czynienia różnych rzeczy, do których poganie zobowiązani nie byli (choćby obowiązek opieki nad chorymi etc.).
Kluczowym problemem jest problem najwyższego „kosztu” uczestnictwa, czyli najwyższej ofiary., jaką składali męczennicy w trakcie prześladowań jakie dotknęły chrześcijaństwo. Wypada jednak zauważyć najpierw, że przeciętnie chrześcijanie po prostu nie musieli składać takiej ofiary. Wystarczyło się wyprzeć i wielu faktycznie tak czyniło. W istocie w trakcie prześladowań zginęło – jak się szacuje nie więcej niż tysiąc chrześcijan. Pogańskie władze uderzały w przywódców struktur kościelnych, natomiast przejawiały zupełną niefrasobliwość, jeśli chodzi o szeregowych chrześcijan, którzy nie tylko nie byli tropieni, ale całkiem jawnie odwiedzali w więzieniach swoich pasterzy.
Sami męczennicy odnosili również pewne korzyści doczesne (sic!) z własnego męczeństwa. Przede wszystkim zyskał wielką chwałę i szacunek wśród współwyznawców. Ignacego Antiocheńskiego na przykład odwiedzali nie tylko przedstawiciele Kościołów, które mijał, lecz również tych dalej położonych. Chrześcijanie oczekujący na śmierć byli otoczeni staranną opieką i mogli spodziewać się, że będą żyć we wspomnieniach kolejnych pokoleń chrześcijan. Stark przyjmuje stąd, że znamy w zasadzie większość imion chrześcijańskich męczenników.
Dlaczego jednak męczeństwo zaczęło odgrywać tak doniosłą rolę w początkach chrześcijaństwa? Stark wiąże to z istotnym problemem, z jakim przyszło się nowej religii zmierzyć, kwestią, która znacząco podważała jej wiarygodność. Jak wiadomo, Jezus przepowiedział iż jego uczniowie nie zdążą obejść miast Izraela, nim nastąpi jego tryumfalny powrót. Przepowiedział, że nastąpi to nim przeminie to (czyli tamto, odchodzące w latach 60.n.e.) pokolenie. Tymczasem pokolenie przeminęło, a zapowiedziane wypadki nie miały miejsca. Innym faktem znacząco podważającym wiarygodność chrześcijaństwa była jego nikła – mimo wszelkich wysiłków – skuteczność w pozyskiwaniu nowych adeptów. Ten drugi problem jest zresztą – jak na podstawie swych badań twierdzi autor – typowy dla wszelkich nowych religii w okresie przemijania pierwszej generacji. Konieczna okazuje się nowa retoryka. Wyjątkiem może być jedynie islam, którego tryumfalny powrót pozwolił uniknąć tego kryzysu. Tymczasem odchodzący Apostołowie pierwszej generacji rozglądający się wokół mogli naliczyć co najwyżej 3000 chrześcijan (s.185). Z tego punktu widzenia prześladowania Nerona okazały się dla chrześcijaństwa paradoksalnym wybawieniem. Męczennicy lat 60. pozwolili przezwyciężyć kryzys z wiarygodnością związany ze wspomnianymi okolicznościami.
Dzięki wysokim kosztom przynależności chrześcijaństwo przezwyciężyło więc problem wolnych jeźdźców, dzięki temu zaś wzmocniło wewnętrzne zaangażowanie członków. Gdy członkowie wiele dawali – Kościół mógł zakumulować więcej dóbr (również niematerialnych), które mógł sam następnie dać swym członkom. Skoro nakazywał kochać bliźnich, jego członkowie czuli się kochani. Miłość ta wyrażała się również w konkretnej pomocy, opiece nad chorymi i trosce o opuszczonych (wdowy czy sieroty). Inną korzyścią jest złagodzenie relacji między klasami społecznymi doktryną o równości wszystkich, wprawdzie nie na tym świecie, ale w oczach Boga. Wszystko to przyczyniało się do realnej poprawy jakości życia członków nowej religii.
(559)
Rola męczenników w sukcesie chrześcijaństwa,
współczesny świat nie dyskutuje o roli męczenników. Akceptuje to co ludzie wymyślili. Męczennicy potrzebni są wyłącznie ludziom, bo o Bogu nikt nic nie wie.
Utopia nadal w modzie. W Polsce ma się coraz to lepiej. Męczennik = utopia + fanatyzm – rozsądek. Ma swoje uzasadnienie w ewolucji jako jeden z mechanizmów gier zespołowych – obecnie w rozgrywkach politycznych.
Męczennicy, jako słupy narracji.
Umysł człowieka nie ma możliwości poprawnej selekcji informacji, idei.
W wyniku ewolucji powstały algorytmy selekcji informacji oparte na „fundamentach” zastępczych.
Są to algorytmy niedoskonałe, ale statystycznie skuteczne.
Męczennik jest w tych algorytmach punktem uwiarygodnienia narracji – słupem narracji.
Dlatego męczennik jest skutecznym, chętnie stosowanym w praktyce słupem narracji.
„Licencja„ męczennika jest stosowana nie tylko w chrześcijaństwie.